Zimę tego roku pożegnaliśmy dosyć wcześnie i wiosna, choć z początku nieśmiało, zaczęła się już na całego. Rok temu pierwszego dnia kalendarzowej wiosny z kolegami brodziłem w Puszczy Bolimowskiej w śniegu za kolana na mrozie -18 stopni. Tego roku postanowiłem pierwszy dzień najwspanialszej pory roku spędzić wędrując po Puszczy Kampinoskiej. Skorzystałem z okazji spotkania się ze znajomymi i poznania paru nowych osób, które wolą wyjść do lasu niż siedzieć w betonach. Na wiosenny trekking, których pomysłodawcami byli Łukasz (tooleysurvival.pl) i Remigiusz (zielonastrona.net) zebrało się w sumie 13 osób.
Planowana trasa miała około 28-30 kilometrów i biegła z Truskawia do Nowego Polesia lasami, łąkami i mokradłami. Mieliśmy maszerować cały dzień, biwakować w Polesiu i rano wrócić autobusem. Było też zadanie z gwiazdką, na szóstkę – wrócić do Truskawia pieszo, robiąc kolejne 30 kilometrów 😉 Miałem też zamiar pierwszy raz w życiu spać w hamaku, na razie pożyczonym.
Do Truskawia na zbiórkę dotarłem, gdy już prawie wszyscy byli na miejscu. Spotkałem znajome twarze, ale poznałem też parę nowych osób. Wszyscy palili się by już znaleźć się na szlaku 😉
Wkrótce szliśmy przez las pozostawiając w tyle spacerowiczów krążących w promieniu kilometra od parkingu. Choć toczyliśmy różne rozmowy, to wszystkie dotyczyły ogólnie tematu lasu, przyrody i wędrówek. Towarzystwo było doborowe 😉 Tak się rozgadaliśmy, że w pewnym momencie stanęliśmy na skrzyżowaniu leśnych duktów i musieliśmy przestudiować mapy by się odnaleźć w terenie 🙂
Po jakimś czasie dotarliśmy do miejsca w pobliżu miejscowości Wiersze, upamiętniającego Rzeczpospolitą Kampinoską, istniejącą w tym rejonie w czasie II Wojny Światowej. Tuż obok znajduje się też niewielki cmentarz żołnierzy AK.
Skorzystaliśmy z urządzonego niedaleko miejsca wypoczynku i zrobiliśmy przystanek na śniadanie bo wszyscy już zgłodnieli wędrując po pagórkowatym lesie.
Po zregenerowaniu sił, ruszyliśmy dalej. W podmokłym lesie przy drodze znalazłem dziki szczypior, który okazał się tak ostry, że parę osób, które poczęstowałem wspominało go jeszcze przez parę godzin 😉 Wkrótce wyszliśmy z lasu na rozległe, miejscami podmokłe łąki, przez które biegnie główny puszczański kanał – Łasica.
W tej okolicy natrafiliśmy na ślady bytowania bobrów, rozpoznawaliśmy tropy innych zwierząt a nawet, choć z daleka, spotkaliśmy lisa, żurawie i pływającego zaskrońca. Miałem nadzieję na wypatrzenie łosia, ale znów się nie udało.
Gdy byliśmy w połowie zaplanowanej trasy, znalazłem na mapie całkiem niedaleko ruiny wysiedlonej wsi, których w Puszczy Kampinoskiej jest wiele. Zrobiliśmy szybkie głosowanie, kto jest za niewielkim zboczeniem ze szlaku i odwiedzeniu ruin wsi Nowe Budy. Decyzja była jednogłośna i jako pomysłodawca poprowadziłem całą grupę.
Z początku szliśmy dawną trochę zarośniętą drogą na grobli wśród mokradeł. Po jakimś czasie grobla się obniżyła i zniknęła pod wodą, choć na mapie była wyraźna 😉 Niektórzy byli w adidasach więc musieliśmy poszukać alternatywnego przejścia. Skończyło się na przechodzeniu labiryntem powalonych olch leżących w wodzie. Niecierpliwi trochę się zmoczyli, ale cierpliwi znaleźli przejście i po dłuższym czasie przeszli suchą stopą 🙂
Ruin znaleźliśmy niewiele. Wieś została przez lata praktycznie zrównana z ziemią. Były tylko ceglane fundamenty kilku domów i piwnica-ziemianka. Takie miejsca rozsiane są po całej Puszczy. Od czasu powstania Kampinoskiego Parku Narodowego mieszkańcy byli wysiedlani lub po prostu mieli urzędowo utrudniane życie by sami się wyprowadzili z Puszczy. Miejsca opuszczone przez człowieka przyroda odzyskała i doskonale zaadaptowała, osiedlając w ruinach swoich mieszkańców w postaci mchów, porostów, pokrzyw, jeżyn a nawet dużych drzew. W przydomowych opuszczonych ziemiankach podobno zimują też nietoperze.
Przez to, że przez odwiedzenie ruin trochę przedłużyliśmy trasę, do Polesia dotarliśmy już w całkowitych ciemnościach. Puszcza w tym miejscu otoczona jest mokradłami, które na wiosnę dodatkowo wezbrały przez co mieliśmy po ciemku i przez wodę trochę problemów z odnalezieniem wyjścia z lasu. Miejsce naszego biwakowania, poza Puszczą też okazało się niewielką wyspą wśród mokradeł. Tu na prawdę hamak miał się sprawdzić bo wszędzie woda chlupała pod butami. Po rozbiciu hamakowego obozowiska, choć wszyscy byli wykończeni to humory dopisywały i wzięliśmy się do przygotowywania grochówki w kociołku nad ogniskiem. Był czas na pogaduchy, odpoczynek i suszenie adidasów 😉
Pierwsza w życiu noc w hamaku nawet się udała. Trochę bałem się, że wypadnę z niego przy przekręcaniu się na bok, ale potem spałem już nawet w poprzek hamaka. Rano ku mojemu zaskoczeniu kręgosłup nie bolał mnie bardziej niż na co dzień 😉 Moment mojego przebudzenia uwiecznił Maciek.
Rano wstałem, jako jeden z pierwszych bo podjąłem decyzję by wracać jednak pieszo. Znów zapowiadało się około 10 godzin marszu. Puszcza Kampinoska w tamtych rejonach tak mi się spodobała, że zacząłem opracowywać trasę powrotną by zobaczyć nowe ciekawe miejsca. Przy porannym ognisku powoli wszyscy zbierali się na śniadanie, jednak, gdy spytałem, kto ma zamiar wracać „z buta”, zgłosili się tylko Kasia i Radek – dwoje najmłodszych uczestników wyprawy.
Po śniadaniu spakowaliśmy się, pożegnaliśmy się z resztą grupy, która jeszcze została w obozie i ruszyliśmy w las. Już od razu było widać resztki zmęczenia po wczorajszych prawie 30 kilometrach. Szliśmy nieco wolniej, czasem przystając. Choć za staruszka się nie uważam, to jednak zauważyłem, że 15 lat różnicy wieku robi swoje. Moim towarzyszom szło się chyba jakoś lżej 😉 Na jednym z leśnych duktów dziwnie regularnie potykaliśmy się o wystające korzenie. Za którymś razem w końcu odgarnąłem z korzenia mech i okazało się, że te „korzenie” to podkłady dawnej linii kolejki wąskotorowej 🙂 Ta linia kolejki leśnej wożącej głównie drewno powstała w czasie I Wojny światowej. Biegła od okolic Starych Grochali nad Wisłą do tartaku w Piaskach Królewskich. Dziś już nie ma po niej praktycznie śladu i jedynie na starych mapach można zobaczyć jej przebieg.
Co jakiś czas padał drobny deszcz, który trochę nas orzeźwiał, gdy ustawaliśmy. Dopóki szliśmy lasem, pagórkami czy mokradłami, gdy każdy krok jest stawiany inaczej, szło się całkiem przyjemnie. Mnie jednak wykończył pewien może 2-kilometrowy odcinek prostej gruntowej ubitej drogi przez łąki. Widząc na horyzoncie skraj lasu, szedłem do niego jak do wybawienia.
Korzystaliśmy po drodze z każdej ławeczki czy wiaty, by trochę odpocząć, napić się czy coś zjeść. Wody mieliśmy niewiele, a ostatnie kawałki czekolady smakowały tysiąc razy lepiej niż na co dzień 😉 Na jednym z kanałów znaleźliśmy kolejny ślad leśnej kolejki – most zbudowany ze starego wagonu.
Ciemno zrobiło się, gdy doszliśmy do Zaborowa Leśnego. Zrobiliśmy tam ostatni przystanek i dokończywszy resztki prowiantu, ruszyliśmy lasem już w całkowitych ciemnościach i w deszczu do Truskawia. Moi towarzysze, jako tubylcy, znali już ten odcinek i wstąpiły w nich nowe siły 😉 Ja jakoś nie mogłem już przyspieszyć, ale też nie zwalniałem bo jeszcze czekała mnie podróż autobusem, na który zamierzałem zdążyć.
Razem dotarliśmy do celu, trochę zmęczeni i przemoczeni, ale było warto 🙂 Wyprawa się udała. Trasa którą przeszliśmy drugiego dnia pokryła się z poprzednią tylko na odcinku około 500m. W sumie w dwa dni przebyliśmy prawie 60 kilometrów. Zobaczyłem parę ciekawych zakątków Puszczy Kampinoskiej, w których nigdy nie byłem. Nie wiedziałem, że znajdę tam miejsca przypominające widziane w telewizji mokradła Luizjany czy lasy Oregonu. Nie są to duże obszary, ale niektóre rejony z tymi bagnami i powalonymi omszałymi drzewami wyglądały niesamowicie. Koniecznie muszę wybrać się tam latem, gdy wszystko dodatkowo się zazieleni. Już zaczynam obmyślać tylko ochronę przed komarami bo te bestie pewnie też są tam bardziej dzikie 😉
Puszcza Kampinoska, choć z brzegów dosyć osaczona przez cywilizację, to jednak w głębi radzi sobie doskonale. Trochę spacerowiczów można spotkać tylko w rejonie większych miejscowości i parkingów. Głębiej w las zapuszczają się nieliczni, poza rowerzystami, którzy mają większe dzienne przebiegi niż piesi. Kiedyś planowałem przejście Puszczy w trzy dni, ale teraz zarezerwowałbym minimum tydzień bo na prawdę warto zobaczyć z bliska wszelkie mokradła i uroczyska…
Permalink //
Taki grupowy spacer to bardzo fajna inicjatywa. Gratuluję kilometrażu i obyś miał jak najwięcej możliwości przełażenia puszczy wzdłuż i wszerz 🙂
Pozdrawiam 🙂
Permalink //
ale fajnie, pojechałoby sie ale nie ma czasu
Permalink //
Fajnie, że coraz więcej jest osób, które wolą wyjść do lasu, niż siedzieć w betonach. Nie wiedziałem, że w Puszczy Kampinoskiej są opuszczone wioski. Podobne wsie, z których wysiedlono ludzi, można zobaczyć w Bieszczadach. Polecam na przykład Tworylne.
Permalink //
Super, ja dopiero odkrywam Puszczę Kampinoską. Teraz jest zdecydowanie bardziej sucho.
BB ostatnio opublikował…Opuszczone domy w Puszczy Kampinoskiej cz. 1
Permalink //
Mieszkam niedaleko Puszczy Kampinoskiej, o każdej porze roku jest pięknie.
Permalink //
powodzenia fajne wypady macie 🙂