Ostatnio, korzystając z wiosennej aury, dosyć często bywam gdzieś w lesie lub na mokradłach. Z tych wszystkich wypadów nazbierało się trochę zdjęć i doświadczeń. Materiały się piętrzą a ja nie nadążam pisać bo przyjemniej jest pochodzić po lesie 😉
Już jakiś czas temu zacząłem choć symbolicznie sezon wędkarski. Skorzystałem z propozycji Michała, którego dotąd znałem tylko wirtualnie z forum Reconnet.pl zamieniając czasem parę postów. Wybraliśmy się nad Wisłę, na główki na przeciw Elektrociepłowni Siekierki, gdzie obaj mamy bardzo blisko. Mieliśmy zamiar trochę pospinningować nastawiając się na mniejsze drapieżniki – klenia, jazia lub okonia.
Nad rzeką zastaliśmy już sporo wędkarzy, ale znaleźliśmy główkę dla siebie. Niestety w niedzielny poranek w granicach Warszawy nad Wisłą jest dosyć tłocznie. Oprócz wędkarzy, nurtem pływali kajakarze i wioślarze, brzegiem przechadzali się spacerowicze a w zaroślach hałasowali amatorzy ASG. Nie przewidywaliśmy raczej spektakularnych brań i bicia rekordów, ale bardziej relaks.
Nic nie chciało skusić się na nasze przynęty mimo różnych technik prowadzenia czy zmiany miejscówek. Widać było ataki drapieżników, ale poza naszym zasięgiem. Na naszej główce przysiadł jeszcze jakiś starszy pan z gruntówkami i spławikówką, który łowił chociaż drobnicę. Później dołączył do nas Grigor przybyły z Łodzi z dziewczyną.
Choć wszyscy próbowali swych sił to jednak nikomu się nie udało złowić. Była za to okazja do rozmów i różnych „leśnych” wspomnień.
Przygrzewające słońce sprawiło, że zrobiło się jakoś leniwie i piknikowo. Trochę zgłodnieliśmy i przypadkiem w plecaku znalazłem kawał mięsa 😉 Wypad nie byłby zaliczony, gdyby nie było choćby symbolicznego ogniska.
Po posileniu się pieczystym, powoli zaczęliśmy zbierać się do domu. Tego dnia nikt nic nie złowił, ale za to miałem okazję poznać w realu kolejnego „leśnego człowieka” mieszkającego niemalże po sąsiedzku. Sezon wędkarski tego roku otworzyłem i pewnie czasem wyskoczę gdzieś nad wodę, nie tylko popływać ale też może coś złowić.
W najbliższym czasie napiszę parę słów o warsztatach z awaryjnych technik linowych, w których brałem niedawno udział, opiszę mój spacer w deszczu po mokradłach Zakola Wawerskiego i zrelacjonuję trzydniową kolejną wędrówkę po Bagnie Całowanie z niespodziewanym towarzyszem.
Permalink //
Zacny wpis,
pozdrawiam i jak woda powodziowa opadnie, trzeba będzie powtórzyć 🙂
Permalink //
Trzeba będzie w końcu coś złowić tym razem 😉
Permalink //
mało kobiet zajmuje się wędkarstwem, ale ja do nich należę 🙂 ja swoje otwarcie miałam nad Wartą :), a nad Wisłę pewnie w wakacje ze znajomymi się wybierzemy 🙂
Permalink //
Również często łowię nad Wisłą i mój sezon wędkarski dopiero rozpoczął się w poprzedni weekend. Nie mniej jednak złowiłem kilka małych rybeczek i porządnego karpia 😉
Permalink //
Do Wisły mam daleko, ale również ostatnio rozpocząłem sezon wędkarski – piękną kilogramową płocią 🙂
Permalink //
My na wędkowanie polecamy weekendowy wyjazd na Mazury. Koniecznie gdzieś poza szlak WJM. Cisza, spokój, czysta woda i nic więcej nam nie trzeba do szczęścia. Jeszcze jeśli pogoda dopisze to jest rewelacja.
Permalink //
My właśnie z synem nie dawno rozpoczęliśmy naszą przygodę z wędkowaniem. Nie wiele złowiliśmy, no ale zawsze coś. Oczywiście do Wisły mamy blisko, więc łowiliśmy właśnie tam 😉
Permalink //
Świetny wpis, okraszony super zdjęciami:)
Permalink //
Wędkowanie to jak dla mnie mega relaks, kilka razy wędkowałem na Wisłą można złowić rybkę na obiad 🙂
Permalink //
Mieszkam blisko Kazimierza Dolnego i mam rzut beretem nad Wisłę. Już się nie mogę doczekać aż w tym roku będzie otwarcie sezonu na wędkowanie.
Permalink //
wędkowania super sprawa, też moczę kija nad Wisłą