Starorzecze Bugu – jesienna wyprawa na okonie

Niedawno miałem okazję wybrać się z tatą i jego kolegą, Waldkiem na ryby na starorzecze Bugu. Nie byliśmy razem na rybach już wiele lat, więc była okazja do przypomnienia sobie naszych wspólnych wypraw i zobaczenia, jak to będzie, gdy obaj jesteśmy trochę starsi 😉

Wybraliśmy się ze spinningami specjalnie na okonie. Nie zdradzę dokładnie miejsca, powiem tylko, że było to starorzecze Bugu, które nie wymaga reklamy bo i tak niestety już jest oblegane przez wędkarzy. Choć pogoda była jesienna, postanowiliśmy spędzić w terenie dwa dni.

starorzecze Bugu starorzecze nad Bugiem

Na miejscu byliśmy niedługo po świcie. Po przeprawie przez nadbużańskie łąki, znaleźliśmy sprawdzoną już podobno miejscówkę. Plan był taki, że okonie miały brać jak szalone 😉 Niestety one chyba go nie znały i trafiło się tylko kilka maluchów, które wróciły do wody.

Dzień szybko nam płynął, gdy brodziliśmy w wodzie. Później na brzegu wylądował wymiarowy już szczupak. Przed oprawieniem postanowił jeszcze trochę powalczyć ze swymi oprawcami i kłapnął pyskiem, wieszając się tacie na kurtce.

szczupak nad Bugiem szczupak z Bugu

Później przenieśliśmy się na inne, niedalekie starorzecze Bugu, ale też bez większych efektów. Pod wieczór wzięliśmy się za przygotowanie ogniska. Wziąłem namiot, ale go nie rozbiłem nawet, bo mieliśmy w końcu we trójkę spać w kombiaku Waldka wysłanym meblowymi gąbkami.

noc na rybach noc nad Bugiem

Posiedzieliśmy przy ognisku regenerując siły na następny dzień poprzez konsumpcję przeróżnych dań mięsnych pieczonych na ogniu 🙂

ognisko nad Bugiem przy ognisku

Na zdjęciu od lewej strony: Waldek, tata i ja. Po wieczornej uczcie poszliśmy spać tłocząc się we trójkę w samochodzie pozawijani w śpiwory. Byliśmy tak ściśnięci, że musieliśmy zsynchronizować oddychanie by się na wzajem nie zadusić 😉 Około trzeciej w nocy, Waldka złapał jakiś skurcz i z krzykiem wyskoczył z samochodu. Skorzystałem z chwili luzu, przenosząc się ze śpiworem do swojego auta. W ten sposób wszyscy w miarę wygodnie się wyspali.

Tuż przed świtem, po porannej herbacie ruszyliśmy znów nad wodę, licząc, że tego dnia bardziej nam będzie sprzyjać wędkarskie szczęście. Z początku zapowiadało się nieźle. Za drugim czy trzecim rzutem złowiłem sporego okonia. Zaraz pojawił się następny. Później jednak postanowiłem trochę się przejść brzegiem rozlewiska.

Spotkałem rodzinę łabędzi, do których przybłąkała się pojedyncza dzika gęś. Wyglądało to tak, jakby gęś uważała się za łabędzia, bo cały czas starała się dotrzymać im kroku gdy płynęły.

DSCN1917 DSCN1920

Jeszcze zabawniej wyglądało, gdy łabędzie leciały, powoli ruszając skrzydłami, a za nimi gęś, machając chyba na najwyższych obrotach by nadążyć 🙂

DSCN1923 DSCN1925

Znalazłem też ciekawą roślinę, pnącze z dziwnymi kolczastymi „szyszkami”. Kiedyś widziałem ją nad Wisłą, ale dopiero teraz udało mi się ją zidentyfikować.

kolczurka klapowana kolczurka

Była to kolczurka klapowana. Co ciekawe, jest w Polsce gatunkiem tak inwazyjnym, że jej uprawianie, sprzedaż i rozmnażanie bez stosownych pozwoleń jest wykroczeniem podlegającym karze aresztu lub grzywny.

W ciągu dnia złowiłem jeszcze kilka okoni wracając w poprzednie miejsce. Zebraliśmy się do domów niedługo po południu.

okonie z BuguRyby wkrótce po powrocie trafiły już na domowy grill. W ten sposób udało się uniknąć kłopotliwego skrobania okoni. Po grillowaniu łuski spiekają się razem i odchodzą łatwo w jednym płacie. Szczupak upieczony pod przykryciem był miękki i soczysty…

DSCN1941 DSCN1942

Wyprawa, choć nie z tak obfitym połowem, jak planowany, udała się znakomicie. Odwiedziłem starorzecze Bugu, które kiedyś mijałem kajakiem. Tata i Waldek, jak przystało na znakomitych wędkarzy, pomogli mi przypomnieć sobie niektóre tajniki prowadzenia przynęt i zapoznali z paroma nowinkami technologicznymi, które umknęły mi przez te parę lat. Dziękuję Wam za fajnie spędzony czas i mam nadzieję, że mięcho z ogniska smakowało  😉

6 komentarzy


    1. // Odpowiedz

      Szczególnie polecam okonie. Moim zdaniem, obok sandacza, najsmaczniejsze ryby słodkowodne. Szkoda tylko, że przeważnie łapie się niewielkie…


    1. // Odpowiedz

      Akurat tak wypada. Choć do Wisły mam jakieś 3km to jednak Bug odległy o 40km jakoś bardziej mnie przyciąga 😉


  1. // Odpowiedz

    Doceniam samo przebywanie na łonie natury to się chwali, jednak samo łowienie ryb w ilościach przemysłowych nie prowadzi do dobrego. Wam gratuluje pomysłu na relaks i spędzanie wolnego czasu.. Pozdrówki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CommentLuv badge