Bagno Całowanie szlakiem łowców reniferów

W miniony weekend miałem trochę wolnego czasu by wyskoczyć w teren. Z racji tego, że było już sobotnie popołudnie, postanowiłem przeciągnąć wycieczkę do niedzieli. Na szybko zaplanowałem trasę na Bagno Całowanie, a raczej jeden punkt, do którego chciałem dotrzeć – Góra Pękatka na środku mokradeł.

Bagno Całowanie

Bagno Całowanie ciągnie się przez kilkanaście kilometrów wzdłuż lasów Mazowieckiego Parku Krajobrazowego w dolinie Wisły i ma około trzech kilometrów szerokości. Góra Pękatka to piaszczysta wydma ledwie wychylająca się z mokradeł. Swą nazwę zawdzięcza podobno czasom Powstania Styczniowego, gdzie Polacy stoczyli potyczkę Moskalami. Niestety powstańcy zostali rozbici, odział „pękł”, stąd wzięła się nazwa wydmy. Oprócz tego, na mapie turystycznej zaznaczono w tym miejscu ślady pobytu łowców reniferów kultury świderskiej sprzed około 12 tysięcy lat. Wyprawa zapowiadała się więc ciekawie…

Byłem po porządnym obiedzie, więc uznałem, że nie wezmę nic do jedzenia, jedynie butelkę wody. Spakowałem namiot ze względu na komary, śpiwór i matę. Żona wywiozła mnie do skraju lasu pod Karczewem i ruszyłem w dzicz…

Cmentarz żydowski w Anielinie

Z początku nie spodziewałem się natknąć na nic ciekawego. Chciałem jak najszybciej zaszyć się w lesie i zostawić za sobą karczewskich sobotnich spacerowiczów. Po przejściu kilkuset metrów lasu, zobaczyłem w oddali kilka głazów ustawionych w rzędzie i stertę jakiś betonowych płyt. Postanowiłem sprawdzić co tam jest. Miałem na myśli po prostu jakąś hałdę gruzu. Po chwili okazało się, że głazy to forma ogrodzenia, a „betonowe płyty” to setki macew. Znalazłem się na wielkim zrujnowanym żydowskim cmentarzu ukrytym w lesie.

kirkut w anielinie macewy w Anielinie

DSCN0747 kirkut-w-anielinie

Prawie wszystkie groby były zrujnowane, macewy wywrócone lub potłuczone. Choć na większości napisy były po hebrajsku, to wiele było w języku polskim a nawet w rosyjskim więc trochę poczytałem. Na niektórych nagrobkach oprócz standardowych nazwisk i dat było kilka dodatkowych słów o zmarłych, np. ich zawód, czy miasto pochodzenia.

cmentarz żydowski w Karczewie kirkut Karczew

Cisza na cmentarzu przerywana tylko śpiewem ptaków i brzęczeniem komarów była niezwykła. Byłem tam z żywych tylko ja i w promieniach słońca prześwitujących przez korony drzew, miałem chwilami wrażenie jakby spomiędzy tych zrujnowanych grobów ktoś na mnie patrzył…

grobowiec w Anielinie grób w Anielinie

Poruszając się skupieniu po kirkucie, zrobiłem trochę zdjęć i kilka ujęć filmu. Niektóre groby były pozapadane i zawalić się pewnie mogły kolejne. Nie widać było, jak są rozmieszczone wiec każdy krok musiałem stawiać ostrożnie…

cmentarz żydowski w anielinie kirkut Anielin

Komary czując obniżające się słońce, pokazywały swój rosnący apetyt. Musiałem stamtąd uciekać. Opuszczona nekropolia zostawiła niezapomniane wrażenie…

Dalej poszedłem przez podmokłe zarośla w kierunku jeziora Torfy. Tu warto zwrócić uwagę, że w Mazowieckim Parku Krajobrazowym są przynajmniej dwa zbiorniki wodne o takiej nazwie. Pierwsze, w pobliżu Aleksandrowa i Zbójnej Góry opisałem TU. Drugie, które zamierzałem obejść tym razem, jest położone na skraju Bagna Całowanie pod Karczewem. Tu natrafiłem na pierwsze w tym roku jagody, których trochę sobie zjadłem korzystając z takiego dzikiego cateringu 😉

DSCN0755 DSCN0757

Klucząc w gęstych zaroślach pełnych komarów i różnych innych równie upierdliwych owadów, doszedłem do rozlewiska, które wydawało się nie do przejścia. Po chwili szukania jakiegoś brodu, postanowiłem przejść na drugą stronę po gałęziach leżących tuż pod powierzchnią wody pokrytej rzęsą.

Jezioro Torfy

jezioro torfy jzioro torfy 1

Buty miałem dobrze zaimpregnowane i krótkie brodzenie w wodzie powinny wytrzymać. Podpierając się jakimś kijem, przeszedłem na drugą stronę. Było jednak trochę głębiej niż się spodziewałem. Buty wytrzymały, ale spodnie nie były wodoszczelne…

DSCN0762 okolice jeziora torfy

Mimo wszystko cieszyłem się, że mam to bagno za sobą 🙂 Ścieżka wiodła teraz pod górę i liczyłem na lepszy szlak. Idąc nim, okazało się, że prowadzi do kolejnego bagna, tym razem już głębokiego, ze sterczącymi z niego najwytrwalszymi olchami. Do tego zaczął zakręcać o 360 stopni! Okazało się, że jestem na okrągłej wyspie wśród bagien i trafiłem z powrotem w miejsce, które z ledwo sforsowałem. Trudno, musiałem znów się zamoczyć. Teraz przynajmniej znałem głębokość. Rzucając w myślach kilka brzydkich słów, przekroczyłem znów rzęsiste bajoro…

pomost na jeziorze torfy rezerwat jezioro torfy

Wkrótce okazało się, że była to już jakaś odnoga jeziora Torfy. Trafiłem na ścieżkę dydaktyczną, która doprowadziła mnie do pomostu widokowego w środku rezerwatu. Współczesne jezioro było w latach międzywojennych wyrobiskiem torfu, służącego wtedy nie tylko, jako podłoże ogrodnicze, ale również jako opał i prawdopodobnie środek stosowany w zabiegach w otwockich uzdrowiskach. Dziś zalany wodą akwen jest całkowicie dziki i prawie niedostępny z brzegu za sprawą okolicznych moczarów.

brzeg jeziora torfy brzegi jeziora torfy

Spędzając chwilę na drewnianym pomoście, ruszyłem dalej, oganiając się od komarów. Znalazłem jeszcze ślady dawnego wydobycia torfu – prostokątne niewielkie wyrobiska oddzielone groblami. Kiedyś pewnie całe jezioro podzielone było na takie działki, po których wydobyciu, stopniowo usuwano groble tworząc jeden duży akwen.

Omijając pobliską leśniczówkę wszedłem na niebieski szlak biegnący już dalej skrajem Bagna Całowanie. Zamierzałem iść równolegle do niego, wchodząc jak najgłębiej na mokradła. Zalane po ostatnich opadach przesieki, zryte dodatkowo przez dziki, nie ułatwiały marszu.

szlak wieczorem wieczorny marsz

Słońce zachodziło i powoli zaczynało się ściemniać. Przede mną ukazało się kilka mrocznych bajorek, zapewne też dawnych torfowych wyrobisk. Na mapie oznaczone są jako Czarne Stawki. O zmroku na prawdę są czarne 🙂

Czarne Stawki

czarne stawki wieczorem czarne stawki

Była już najwyższa pora na szukanie miejsca na nocleg, jednak wszędzie tylko woda i błota… Już po ciemku udało mi się znaleźć niewielkie piaszczyste wzniesienie wśród mokradeł – Lisie Górki. Widać było na nim zarys dawnych okopów i kilku ziemianek. Jeśli w czasie wojny ktoś tu stacjonował, to dla mnie takie miejsce na jeden nocleg wystarczy. Szybko rozbiłem namiot uprzednio pryskając na siebie środkiem na komary. O dziwo chyba przyciągnął on świetliki, od których dosłownie zaroiło się w okolicy. Wszędzie wokół migotały, jak iskry z ogniska. Zapakowałem się do mojego schronienia i słuchałem jak komary próbują rozszarpać namiot by mnie dopaść… Zanim zasnąłem, hałasu narobił chyba kozioł sarny. Głośno szczekał i podszedł tak blisko namiotu, że słyszałem jego kroki. Odszczeknąłem raz, by pokazać mu kto tu dziś rządzi i więcej się nie odezwał, pozwalając mi szybko zasnąć…

Planowałem zobaczyć świt na bagnach, jednak obudziłem się dopiero grubo po siódmej, gdy słońce podgrzało namiot. Dopiero teraz obejrzałem okolicę.

DSCN0789DSCN0791

Nocowałem na pagórku z trzech stron otoczonym wodą. Miejscówka strategiczna 😉 Nie dziwne, że prawdopodobnie Armia Czerwona się tu okopała.

DSCN0795 DSCN0796

Znad moczarów unosiły się poranne opary, które sprawiały, że woda wyglądała jak mleko… Niestety komary w tamtej okolicy nigdy nie odpoczywają. Psikając co jakiś czas środkiem na komary, szybko zwinąłem namiot i ruszyłem na przełaj przez las. Opędzając się od owadów, szedłem granicą lasu i bagna. Kluczyłem między gęstymi zaroślami, aż w końcu wyszedłem na podłużny pagórek porośnięty sosnami, wcinający się głęboko w mokradła. Idąc jego grzbietem, z góry wypatrzyłem wielkie połacie jagód i postanowiłem się nimi trochę posilić. Miejsce było nieźle nasłonecznione, więc komary się wycofały i dały mi chwilę spokoju.

Tajemnicze ziemne kręgi

Buszując w jagodach zauważyłem dziwne nierówności terenu. Co jakiś czas wpadałem w rów głębokości około 30-40 cm. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, przecież to mogły być bruzdy po orce. Jednak rowy biegły okrężnie i zamykały się, tworząc coś na kształt fos. Zacząłem im się uważniej przyglądać. Takich kręgów naliczyłem kilkanaście. Każdy z nich miał około 5-6 metrów średnicy. Co szczególnie dziwne, fosa każdego kręgu miała cztery przerwy, jakby wyjścia na cztery strony świata.  Poniżej narysowałem na szybko szkic takiego kręgu.

ziemny krągZ pewnością nie były to żadne naturalne twory geologiczne. Trudno powiedzieć co tam było i kiedy zostało przez człowieka stworzone. Możliwe, że kręgi tworzyły jakieś cmentarzysko, świątynię czy podstawy chat albo szałasów. Może mnie trochę poniosła fantazja, ale wyobraziłem sobie, że w tych kręgach stały słupy przedstawiające Światowida o czterech twarzach…

Podmokły teren i ponowny szturm komarów nie pozwoliły mi dłużej kręcić się w tej okolicy. Postanowiłem dotrzeć do miejscowości Tabor, gdzie planowałem przejść na część Bagna Całowanie, porośniętego tylko trawami i nielicznymi krzewami. Próbowałem iść drogą, ale po ostatnich deszczach zamieniła się w rwącą rzekę i znów musiałem iść lasem na przełaj…

droga w lesie mazowiecki park krajobrazowy

Brodząc w wodzie, doszedłem do szosy, która niestety przypomniała mi o cywilizacji. Stałem na poboczu dobre parę minut, zanim udało mi się przeskoczyć przed tirami pędzącymi krajową pięćdziesiątką między Putinem i Merkel… Z zaciśniętymi zębami przeszedłem przez wioskę Tabor, obszczekany przez psy i obserwowany przez starej daty tubylców grzejących się na ławkach przed domami. Za parę minut wyszedłem na łąki za wsią, znów odetchnąwszy beztrosko odludziem…

Dąb staruszek

Tu królował olbrzymi stary dąb z koroną przerzedzoną uderzeniami piorunów.

dąb wśród łąkDSCN0835

Mimo wszystko miał się całkiem dobrze i między konarami pozwalał nawet rosnąć na sobie kilku mniejszym drzewom.

DSCN0836 DSCN0837

Nie mogłem sobie odmówić zrobienia autoportretu z takim staruszkiem, który pokazał mi, jak człowiek może być mały w porównaniu z rośliną…

Kawałek dalej łąka ogrodzona była elektrycznym pastuchem. Chciałem sprawdzić, czy działa i za niego złapałem. Po łąkach rozległ się mój stłumiony jęko-okrzyk. Pastuch działał i był chyba ostawiony na byki bo prawie powalił mnie na ziemię 🙂 Mam nauczkę, żeby nie sprawdzać… Wszedłem wkrótce w ostatni fragment lasu na Niedźwiedziej Górze. To podłużny piaszczysty pagórek na skraju Bagna Całowanie. Tu trafiłem na olbrzymie ilości jeżyn, niestety jeszcze zielonych. Krzaki dosłownie uginały się pod ciężarem owoców.

DSCN0839 DSCN0840

Gdy wyszedłem z rzadkiego lasu, nagle nie wiadomo skąd nadeszła ulewa. Przeczekałem ją pod starą głowiastą wierzbą w nadziei, że nie zacznie się burza z piorunami. Na otwartym terenie na bagnie nie byłoby bezpiecznie…

Wydmy na Bagnie Całowanie

Gdy przestało padać, doszedłem drogą do kolejnej wydmy wśród bagien – Kobylej Góry. Tu trafiłem na chyba jedyną nie zdewastowaną tablicę przyrodniczej ścieżki dydaktycznej. tablica na Bagnie Całowanie

Choć informowała ona o kruchości miejscowego ekosystemu, nie przeszkadzało to miejscowym wieśniakom na dziko wydobywać piasek a wyrobisko zasypać śmieciami.

Byłem już blisko miejsca, w którym oznaczone na mapie były ślady pobytu łowców reniferów, więc postanowiłem skorzystać z tej odkrywki i popatrzeć, czy na wierzchu nie widać czegoś sprzed tysięcy lat. Bez większego trudu w parę minut wypatrzyłem na piasku kilka skorup potłuczonych glinianych naczyń.

skorupy ceramiki

Nie znam się na tym za bardzo, ale dwa fragmenty miały gładką powierzchnię i chyba służyły jako naczynia kuchenne, natomiast trzeci kawałek był z obu stron szorstki i mógł być odłamkiem z popielnicy grobu kloszowego sprzed 2500 lat. Z moją wiedzą archeologiczną, równie dobrze mogłyby to być potłuczone garnki sprzed 100 lat 😉

Pozostawiając znaleziska na miejscu, ruszyłem dalej. Niestety niedaleko zaszedłem. Droga, choć na mapie widoczna, nagle urwała się na środku bagien. Do celu podróży, Góry Pękatki, pozostało mi jakieś 500 metrów. Widziałem już bielejącą w słońcu wydmę, ale nie miałem jak do niej dojść. Spod butów wypływała woda, a podłoże trzęsło się jak galareta…

Najlepszym rozwiązaniem byłoby zawrócić, ale nie po to szedłem tu cały dzień… Postanowiłem spróbować przejść przez bagno. Uzbroiłem się z znaleziony w krzakach wierzbowy kij i badając grunt, ruszyłem prosto w kierunku góry najkrótszą drogą.

żurawie na Bagnie Całowanieżurawie Bagno Całowanie

Na przełaj nie dało się jednak iść, musiałem kluczyć przeskakując po kępach traw i sitowia. Po drodze napotkałem trzy żurawie spacerujące po zalanej łące, które były zaskoczone spotkaniem tak samo jak ja. Odleciały dopiero po dłuższej chwili, nie dowierzając, że człowiek mógł się tu zapuścić 😉

Idąc zygzakiem w końcu stanąłem na suchym piaszczystym gruncie Góry Pękatki. Buty i spodnie miałem przemoczone aż za kolana. Wydma była tak rozległa, że przypominała morską plażę. Na drugim jej skaju stała wielka ambona a raczej czatownia do obserwacji zwierząt zamieszkujących bagna.

Góra Pękatka ambona na Górze Pękatka

Idąc po piasku zmoczonym wcześniejszą ulewą, natrafiłem na świeże tropy łosia. Od deszczu minęła nie więcej niż godzina, więc zwierzę musiało być gdzieś w pobliżu. Chciałem wejść na ambonę i się rozejrzeć, ale okazało się, że jest w kiepskim stanie, kołysze się na wietrze i drabina ma wyłamane szczeble. Mogłaby się zawalić, gdybym dociążył ją moimi 80 kilogramami, a w razie jakiegoś złamania, konałbym na tym pustkowiu pewnie wiele dni…

łoś na Bagnie Całowanie tropy łosia

Ślady łowców reniferów

Tu znów postanowiłem poszukać na piasku, śladów łowców reniferów. Nie mogłem uwierzyć, gdy po chwili znalazłem szary krzemienny odłupek długości około 5 centymetrów. Kawałek dalej znalazłem, kolejny, tym razem brązowy i jeszcze skorupę jakiegoś naczynia. Na prawdę łowcy reniferów tu byli!

ślady łowców reniferów

Niesamowite uczucie, gdy trzyma się, kawałek krzemienia, który ostatnio miał w ręku jakiś paleolityczny myśliwy 12 tysięcy lat temu. Niepozorna kamienna drzazga przeleżała w piasku przez tyle wieków, tyle zmieniających się pór roku, a nadal jest ostra jak brzytwa… Był to prawdopodobnie odpad przy wyrabianiu jakiegoś narzędzia, ale właśnie z takich krzemiennych drzazg robiono wtedy groty strzał do polowania na renifery migrujące przez Bagno Całowanie.

Zdążyłem zrobić znaleziskom zdjęcie, gdy nagle nie wiadomo skąd zerwał się silny wiatr i znów lunęło. Tym razem w oddali zaczęło grzmieć. W nadziei, że burza jednak nie dojdzie, narzuciłem na siebie poncho i skuliłem się pod pokręconą sosenką wyrastającą na wydmie.

Na szczęście nie padało długo i błyskawice były daleko. Wolałem jednak nie zostawać tam na wypadek, gdyby burza jednak nadeszła. Poszedłem w kierunku pobliskich stawów i utwardzonej drogi biegnącej przez bagna między miejscowościami Całowanie i Podbiel. Wychodząc z szuwarów trafiłem prosto na wędkującą i plażującą nad wodą rodzinę, która trochę się zmieszała moim widokiem, gdy przeszedłem przemoczony z obładowanym plecakiem między ich leżakami, mówiąc „Dzień dobry” 😉

Okazało się, że wędkarzy było więcej. Obszedłem resztę towarzystwa z daleka, wychodząc na utwardzoną drogę i kierując się w stronę Podbieli. Po drodze trafiłem jeszcze na tym razem bardzo solidną platformę widokową, wyposażoną nawet w piorunochron. Tu można by było nawet przeczekać burzę. Po wejściu na górę widać było całą panoramę Bagna Całowanie, które ciągnęło się aż po horyzont.

DSCN0872 DSCN0873

Ostatkiem baterii w telefonie uzgodniłem z żoną jeszcze miejsce, gdzie będzie na mnie czekać z transportem i ruszyłem dalej w umówione miejsce. Po drodze natknąłem się jeszcze na tajemniczy strumyk wypływający z czarnej dziury w gęstych krzakach, jakby wypływał z innego świata…

DSCN0875 DSCN0876

Nie było już czasu, więc nie poszedłem zbadać tego miejsca. Zostawiłem je sobie na kolejną wyprawę 😉

Wyprawa trwała z noclegiem około 35 godzin. W domu jadłbym w tym czasie 4-6 razy. W terenie jadłem tylko jagody i wypiłem niecałą butelkę wody. Mimo to wróciłem do domu nie specjalnie głodny. Latem w lesie można skutecznie tłumić głód zbieractwem. Na dłuższą metę to nie wystarczy, ale kilka dni można tak żyć 😉

Na koniec zapraszam Was na film z wyprawy, na którym jest to co nie zmieściło się na zdjęciach…

Naszkicowałem też w GPS orientacyjną ścieżkę jaką przeszedłem:

9 komentarzy


  1. // Odpowiedz

    Fajnie trafiłem, sprawdzałem pocztę i widzę że pojawił się ten wpis. Jutro mam właśnie zamiar się wybrać w tamte okolice. Zrobiłem już mały rekonesans w necie. Ta wieża jest położona przy polnej drodze między Podbielą a Całowaniem co też sprawdziłem. Wcześniej są te stawy, ponoć nielegalnie wykopane…
    Ciekawy post, masz dokładną trasę przemarszu zapisaną ??
    Pozdrawiam


    1. // Odpowiedz

      Szkic GPS wysłałem Ci na mail bo navime.pl nadal nie działa prawidłowo.

      Wieża widokowa jest przy drodze trochę bliżej Podbieli. Na stawach niestety działa komercyjne łowisko dla wędkarzy, obstawione w weekendy samochodami.

      ps. Jakbyś szedł drogą do Podbieli to zbadaj ten strumyk wypływający z czarnej dziury. Mi nie starczyło już czasu. Koniecznie weź kalosze jeśli nie chcesz się przemoczyć jak ja 😉


      1. // Odpowiedz

        Dziękuję za Szkic 🙂 Czarna dziura powiadasz, może na nią trafię:) Zaplanowałem tak na początek zobaczyć co jest między Całowaniem a Podbielą w stronę Taboru. Ponoć są tam jakieś zarośnięte drewniane kładki, widziałeś jakieś ?
        Gumowce też założę 🙂 Jak się nie zgubię to może zajrzę też na Szerokie Bagno i Czarci Dół 🙂
        damian ostatnio opublikował…Widziałem ptaka z obrączką ( 29 )My Profile


        1. // Odpowiedz

          Idąc drogą od Całowania miniesz stawy. Jakieś 200 metrów za stawami po prawej stronie drogi będzie wieża widokowa. Pod wieżą jest kładka. Kilkadziesiąt metrów dalej po lewej stronie drogi będzie drewniana bramka oznaczająca ścieżkę dydaktyczną. Tam nie wchodziłem, ale chyba tam są też kładki. Około 200 metrów dalej po prawej stronie drogi będzie „czarna dziura”.

          Wybierasz się pieszo? Nie wiem, czy starczy Ci czasu by w jeden dzień, skoczyć jeszcze na Szerokie Bagno i Czarci Dół. Jeśli jednak wybierasz się do lasu, to weź coś na komary bo zepsują Ci całą zabawę 😉


          1. //

            Podjadę autem tylko teraz nie wiem z której strony, czy zostawić je w Całowaniu czy też w Podbieli… Zerknę na te ścieżki i na tą czarną dziurę. Na komary coś zawsze mam, używam rzadko, bardzo mnie nie atakują :))


  2. // Odpowiedz

    Fantastyczna relacja, zdjęcia, film… Żałuję, że w moich okolicach nie zobaczę takich widoków. Dziękuję, że nie „urozmaiciłeś” filmiku żadnym podkładem muzycznym – odgłosy bagien przecinane pracującym obiektywem były tak realne i naturalne, żr wciągnęły mnie bez reszty… Jeśli kiedykolwiek będę w okolicach opisywanego parku, z pewnością przeznaczę choć jeden pełny dzień na jego odwiedzenie.

    Pozdrawiam 😉
    niszka ostatnio opublikował…Tysiące krokówMy Profile


  3. // Odpowiedz

    Niszka – popieram w 100 %
    To są dokładnie moje klimaty 🙂
    Ja najczęściej szlajam się po Poligonie Rembertów- jest tu cała masa takich miejsc.


    1. // Odpowiedz

      Mam dosyć blisko do Rembertowa, ale to trochę za blisko miasta. Nie przepadam za częstym spotykaniem joggerów, psiarzy, rowerzystów i spacerowiczów 😉
      Czy ten poligon jest nieczynny i normalnie dostępny? Czy raczej ryzykowałbym postrzał albo wdepnięcie na jakąś „rozrywkę”?


  4. // Odpowiedz

    Wspaniała wyprawa! Wspaniałe artefakty! Jadę tam natychmiast 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CommentLuv badge