Zapowiadane Mazury Challenge 2014 odbyło się już parę tygodni temu. Kilka osób już się pytało, dlaczego ostatnio nic nie piszę. Dziękuję za zainteresowanie i już wyjaśniam 😉 Znów było tyle wrażeń, że nie wiem, jak to ogarnąć. Szkolenie z ratownictwa, zimowe biwakowanie, kombinacje z autem 4×4, roboty drwalsko-inżynieryjne i…. morsowanie! Do tego był jeszcze jeden krótki zimowy wypad, a raczej eksperyment, o którym napiszę za parę dni.
Z tego co wiem, wszyscy uczestnicy mazurskiej przygody długo wyczekiwali dnia wyjazdu wpatrując się w prognozy pogody i szukając choćby śladu mrozu i śniegu. Dzień przed wyprawą z północy nadeszła zima. Gdy wyjeżdżaliśmy, w Warszawie śniegu było niewiele, ale im bliżej Giżycka tym zaspy były większe i ciągle sypało. Pogoda trochę wydłużyła nam podróż, ale właśnie o taką aurę nam chodziło – śnieg, zamieć i ponad 10 stopni mrozu 😉
Na miejscu zbiórki w piątkowe popołudnie, niedaleko giżyckiej Twierdzy Boyen zebrało się około 20 osób, uczestników i instruktorów z całej Polski. Wszystkich ściągnęła tam chęć nauczenia się pierwszej pomocy na szlaku turystycznym oraz po wypadku samochodowym, sprawdzenia się w warunkach zimowych i poznania ludzi o podobnych zainteresowaniach. Niektóre osoby już znałem, dzieląc z nimi wcześniej trudy i radości Survival Testu, spływu Pisą, zlotu Reconnet.pl czy Otwartych Warsztatów Survivalowych. Innych miałem dopiero poznać…
Znając głównego organizatora, tooleysurvival.pl, wiedziałem, że instruktorzy postarają się byśmy zdobyli w te trzy dni jak najwięcej wiedzy i doświadczenia. To nie miała być leśna biesiada, lecz znów moc aktywności, ciągła uwaga, myślenie, zaangażowanie, trochę głodu, zimna i niewyspania 😉
Jak poprzednio, nie będę opisywał wszystkiego po kolei by nie zdradzić całego programu szkolenia i nie psuć zabawy uczestnikom kolejnych edycji.
Były pozorowane wypadki samochodowe z kilkoma rannymi, którym musieliśmy udzielać pomocy na mrozie i w śniegu, poszukiwaliśmy osób zaginionych na szlaku, transportowaliśmy poszkodowanych.
Instruktorzy Mazury Challenge, którzy na co dzień są ratownikami starali się by zaaranżować sytuacje, które na prawdę się zdarzają. Były więc momenty, że niektórym prawie puszczały nerwy, gdy poszkodowany nie dawał sobie pomóc.
Była też okazja by zmierzyć się z samochodem terenowym, uwolnić go z pułapki, zmienić koło czy odpalić bez kluczyka.
Zbieranie opału na ognisko w pewnym momencie wymknęło się wszystkim spod kontroli, też okazało się łamigłówką i wymagało zdolności godnych wojsk inżynieryjnych 😉
Wszystkie zadania przeplatane były zajęciami teoretycznymi. Trochę przypominało mi to lekcje przysposobienia obronnego z panią Heleną Jakąś Tam, zwaną przez wszystkich w liceum Helgą 😉 Różnica tylko była taka, że dziś mnie to interesowało, a w szkole nie za bardzo. Na Mazury Challenge była za to Halyna, obozowa maskotka, fantom do ćwiczenia resuscytacji 😉
Znalazły się też chwile, by usiąść przy ognisku i pogadać, ale raczej wszyscy wykorzystywali je by się posilić przed kolejnymi zadaniami.
Najciekawszym dla mnie osobiście doświadczeniem na Mazury Challenge było jednak spróbowanie kąpieli w lodowatej wodzie. Uznałem, że pod okiem instruktorów i kilku ratowników medycznych, mogę sobie na coś takiego pozwolić. Lepiej spróbować w sposób kontrolowany i uniknąć paniki, niż być zaskoczonym, gdy lód się kiedyś załamie.
Temperatura powietrza wynosiła około 10 stopni poniżej zera wiec woda mająca około 2-3 stopnie była cieplejsza niż otoczenie. Po krótkiej rozgrzewce weszliśmy śmiało do wody łamiąc 3-centymetrowy lód. Zanurzyliśmy się po pachy, posiedzieliśmy z minutę i uciekliśmy do nagrzanego namiotu.
W sumie zaskoczyło mnie, że poszło tak łatwo i było całkiem przyjemnie. Szczerze mówiąc to tak od razu nie chciało się wychodzić z wody na mróz, ale rozum jednak zdziałał swoje 😉 Takiej kąpieli nie ma co porównywać z wejściem wiosną czy latem do Bałtyku chociaż do kolan, kiedy czasem po paru sekundach towarzyszy uczucie miażdżenia stóp i łamania piszczeli.
Mazury Challenge zapamiętam, jako kolejną pożyteczną przygodę, zastrzyk wiedzy i doświadczenia. Fajnie było znów spotkać osoby, które łączy radość z bytowania w dziczy. Wielkie podziękowania należą się wszystkim instruktorom i uczestnikom za wspaniałą współpracę, koleżeńską atmosferę i aktywnie spędzony czas. Jeśli ktoś z Was tu zagląda, to napiszcie proszę, czym dla Was było Mazury Challenge.
Więcej zdjęć znajdziecie tu: https://plus.google.com/photos/117878250709706101181/albums/5971272807308504577
Odwiedził nas też TVN i nagrał parę minut filmu:
Permalink //
Ostro widzę 🙂 No ale co to dla młodych